Muzyka :)

sobota, 10 maja 2014

Action , part II

- Y-Yukwon? - zdziwiłam się, unosząc głowę sponad gablotki - A-Ale jak ty tu..?
- To śmieszne. Myśleliśmy, że Swój coś ci zrobił! - warknął P.O, który, tak jak i reszta, zaczął wychodzić ze swojej kryjówki.
- Śmieszne jest to jak wyglądacie - zaśmiał się najpopularniejszy.
- Ej! To jest materiał z najwyższej półki! - zdenerwował się Taeil.
- A to nie jest pora na takie kłótnie! - mruknęłam pod nosem.
- Co tam tak siedzisz? - zapytał Jiho.
- Nie mogę z tego zejść. Mam wrażenie, że gablotka zaraz runie...
- Pod twoim ciężarem na pewno - przytaknął Yukwon.
- Agrh..
- Tylko mnie nie pogryź!
- Niech tylko stąd zejdę!
- A tak w ogóle to nic ci nie jest? - Jaehyo poklepał U-Kwona po ramieniu.
- Nie widzisz jak ja wyglądam?! To wszystko jest takie... ugh! Wszystko idzie do wyrzucenia! Bez dwóch zdań... spalić to!
- A więc stary, dobry Yukwon jest z powrotem z nami.
- Nie chcę wam tam przerywać - w słuchawce dało się słyszeć głos Kyunga - Ale ktoś się do was zbliża.
- Hm? Zrozumiałem - przytaknął Pyo - Yumiko, złaź stamtąd i spadamy!
- To mi pomóżcie! - jęknęłam.
Taeil wyciągnął w moją stronę ręce, a reszta podtrzymywała gablotkę. Z małą trudnością zeszłam z niej... albo raczej zleciałam. Wprost na Taeila, który zamortyzował upadek.
- Później to zrobicie! Ruszcie się! Nie chcę mieć kłopotów! - syknął Jihoon i ruszył w stronę wyjścia, a za nim cała reszta.
- Chodźmy - mruknął Taeil i pomógł mi wstać. Spaliłam buraka , po czym wyszliśmy , po cichu i delikatnie zamykając za sobą drzwi od gabinetu dyrektorki.
Wybiegliśmy ze szkoły od razu wskakując do furgonetki , a Kyung natychmiast odjechał.
- Jak ty się tam znalazłeś, Hyung? - zapytał pokrótce P.O.
- Nie chcesz wiedzieć... - jęknął U-Kwon. Wyglądał, jakby ta cała sytuacja była dla niego bardzo żenująca i chciał o niej szybko zapomnieć.
- Ale nic ci nie jest? Nie będzie trzeba odwoływać zawodów? - westchnął cicho Zico.
- Chyba zwariowałeś! Mam się świetnie!
- Podenerwuje się trochę na swoich służących i mu przejdzie - uśmiechnął się Kyung.
- Wracajmy już! Chcę ściągnąć z siebie to.. straszne.. podarte.. brudne.. coś! Agrh! Widzieliście moje włosy?!
Parsknęłam śmiechem. Wyglądało na to, że wszystko z nim było w porządku. Chyba nie potrzebnie aż tak się zamartwiałam..
- To straszne... wiesz jak się o ciebie martwiliśmy? - westchnął P.O .
- Niepotrzebnie. Dałem sobie radę. A wy , wyglądacie żałośnie.
- Lepiej od ciebie.
Yukwon zamilkł i już do końca drogi się nie odezwał. Kiedy odwieźliśmy go do domu, Kyung , zaczął odwozić nas po kolei. Gdy Jiho wysiadał, wstałam i zrobiłam to samo. W końcu mieszkaliśmy niedaleko siebie.
- Oo! Jiho! Zaopiekuj się nią dobrze - usłyszałam jeszcze głos Kyunga, po czym pożegnałam się , a on odjechał.
Przez całą drogę do domu spędziliśmy w ciszy. Zico widocznie nie miał ochoty ze mną rozmawiać.
- Umm... To do zobaczenia.. - szepnęłam , ale on złapał mnie za rękę i przyciągając do siebie, mocno przytulił.
- Wybacz mi... proszę.. - westchnął cicho i szybkim krokiem odszedł w stronę swojego domu.
Wróciłam do siebie dopiero, kiedy chłopak zniknął mi z zasięgu wzroku.
- Ciekawe co on miał na myśli... hm... - mruknęłam, po cichu wchodząc do domu.
Mama i jej nowy partner pewnie już śpią . A może... usłyszałam dziwne jęki z sypialni. To było straszne. Szybko, ale ostrożnie poszłam do mojego pokoju.  Zrzuciłam z siebie ten śmieszny kostium i przebrałam się w piżamę. Wyciągnęłam spod łóżka karton i starannie włożyłam tam kostium, po czym wsunęłam kartonowe pudło z powrotem na miejsce. Położyłam się i nakryłam kołdrą. Było mi okropnie zimno, a jęki zza ściany do tego pogarszały całą sytuację. Zasnęłam dopiero po kilku godzinach, nad ranem. Obudziłam się również po kilku godzinach. Byłam niewyspana i nieogarnięta. Poszłam do łazienki wziąć orzeźwiający prysznic. Przebrałam się, uczesałam i zeszłam na dół. Mama i Jeongnim już tam byli.
- Dzień dobry córeczko - uśmiechnęła się podając mi śniadanie.
- Śpieszę się - rzuciłam , biorą jabłko po drodze i wychodząc z domu - Ah! Następnym razem, proszę, róbcie to ciszej, hm? - wyszłam, zatrzaskując drzwi.
Do szkoły doszłam jak martwa. Po drodze kupiłam sobie kawę z automatu. Smakowała okropnie. Bleh.
- Yumiko~ - poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
- Jaerin? - zdziwiłam się , upijając łyk kawy.
- No... co cię tak dziwi?
 - Myślałam, że jesteś na mnie zła.
- Nie mogę się wiecznie wściekać o byle gówno - zaśmiała się.
- W porządku..
- Wyglądasz strasznie. Jakbyś nie zmrużyła oka tej nocy.
- Tak też było... Wiesz, matce na stare lata zachciało się facetów i przygód..  - westchnęłam. Nie chciałam mówić nic więcej. Obiecaliśmy sobie z chłopakami, że wszystko co się działo zostanie między nami.
- Hohoho.! - Jaerin zaśmiała się i po chwili znów była poważna - Umm... przepraszam.
- Huh?
- No... za to wcześniej. I ogólnie... że tak na ciebie naskoczyłam.
- Rozumiem. Nie szkodzi. Przepraszam, że nie powiedziałam ci o zawodach.
- W porządku.. to... zgoda?
- Zgoda - uśmiechnęłam się, a przyjaciółka mnie przytuliła - Unni...
- Hm?
- No bo... - nie dokończyłam , iż poczułam okropne szarpnięcie za rękę i wyrwało mnie do przodu.
- Wybacz, Jaerin! Innym razem! To sprawa  życia i śmierci! - krzyknął Taeil , po czym minął szkołę i wepchał do samochodu , a sam usiadł obok.
- Sunbae! Co to ma znaczyć?!
- Wyjaśnię ci.
- No słucham!
- Wycieczka.
- Z samego rana w środku tygodnia?! Sunbae!
- Proszę, nie krzycz. Wiem, że to tak nagle, ale spokojnie.
- Jak się mama dowie m że nie byłam w szkole to mnie zabije!
- Twoja mama o wszystkim wie. Dyrekcja szkoły również.
- Nic nie rozumiem! Jak to wiedzą...?
- Pomyślałem, że skoro startujesz na przewodniczącą szkoły to musisz pokazać się z jak najlepszej strony. Nie tylko reklama jest ważna. Twoja postawa i zachowanie również. Odwiedzimy kilka miejsc.. po prostu pomożesz kilku osobom. Wtedy wszyscy się dowiedzą , że można na tobie polegać i zwrócić się o pomoc oraz , że jesteś godna zaufania .
- Ale dlaczego ty mi...
- Chcę, żebyś wygrała. Ja wygram Zawody Popularsów dla ciebie, więc ty wygraj te wybory dla mnie.
- A-Ale Sunbae...
- Nie po to zgłosiłem twoją kandydaturę byś przegrała - zaśmiał się i spojrzał na mnie.
- Dziękuję..
- Jak mi się odwdzięczysz , Yumiś?
- C-Co?
- No pytam.
- O-Oo..
- Żartowałem. Wystarczy, że przy mnie jesteś.
- Masz rację.
- Hm?
- Powinnam ci się jakoś odwdzięczyć. Tyle dla mnie robisz...
- Oh, Yumiś. Ja tylko z tym żartowałem! - uśmiechnął się Taeil i dał znak kierowcy abyśmy mogli ruszyć.
- Ale ja nie. Nie wiem co, ale zrobię coś w podzięce za wszystko.
- Yumiś...
- Proszę... Chcę to zrobić i koniec.
- Oj, Yumiś... Niech ci będzie.
- No - uśmiechnęłam się do niego , a on objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.
- Nie wstydź się, Yumiś.. - szepnął i założył mi włosy za ucho.
Spojrzałam na niego
 , czując jak moje policzki zalewają się rumieńcami i westchnęłam cicho , zbliżając swoją twarz ku jego. "No dobra... to tylko raz... jeden raz.. nic nie znaczący jeden raz..." pomyślałam, spoglądając mu w oczy. Taeil wydawał się być zaskoczony takim obrotem sytuacji. Uśmiechnęłam się niepewnie, a on musnął moje wargi swoimi. Objęłam dłońmi jego kark i nieśmiało pogłębiłam pocałunek. Chłopak nie czekał dłużej, wpuścił swój język do moich ust i zaczął nim pieścić każdy ich skrawek. Odpowiadałam chętnie na jego zaczepki, zatracając się w pocałunku do końca.
To było cudowne uczucie.
Czyżbym się zakochała? Nie. Moje serce od dawna należało do kogoś innego... Ale Taeil. On był taki inny. Czuły , opiekuńczy, delikatny... Poza tym zawsze mogłam na nim polegać. Nigdy by mi niczego nie odmówił. Był godny zaufania. Po prostu ideał... Każda dziewczyna takiego chce mieć..
Odsunęłam się od niego dopiero , kiedy zabrakło mi oddechu. Spojrzałam na niego nieśmiało, a on uniósł moją twarz ku sobie i na zakończenie jeszcze raz , delikatnie mnie pocałował.
- Jesteśmy na miejscu -  wyszeptał i wysiadł, otwierając mi drzwi.
Wysiadłam zaraz za nim. Rozejrzałam się nie bardzo wiedząc o co chodzi i gdzie jestem.
- Totalne pustkowie...
- Wydaje ci się. Spójrz tam - chłopak wskazał gdzieś w dal, a ja podążyłam wzrokiem za jego palcem.
- Tam jest...
- To mała wioska. Tam wszystko się odbędzie. Nie masz nic przeciwko, żeby się przejść?
- Jasne, że nie! Bardziej bym się martwiła o ciebie! - parsknęłam i ruszyłam przed siebie.
Taeil tylko zaśmiał się i dogonił mnie po chwili, łapiąc od razu za rękę. Przez pewien czas szliśmy w ciszy , ale potem chłopak zaczął rozmowę, tłumacząc mi co i jak wszystko będzie przebiegać. Zdziwiło mnie nieco, że w tak krótkim czasie mieliśmy uwinąć się z taką ilością materiału.
- Spokojnie, zdążymy - ząsmiał się chłopak - Wszystko pójdzie dobrze.
- Tak myślisz? - zapytałam, zerkając na niego.
- Ja to wiem... - wyszeptał - Patrz! To już niedaleko! - uśmiechnął się i pociągnął mnie w stronę wioski.