Wróciłam do dormu trochę później niż zwykle. Było cicho , pusto i ciemno . To oznaczało, że umma albo została dłużej , albo kręciła się gdzieś z tym swoim przydupasem.
Przebrałam się ze szkolnego mundurka w coś wygodniejszego i poszłam do kuchni, aby zrobić sobie kakao.
Nareszcie weekend.
Wróciłam do salonu na kanapę z kubkiem gorącego napoju i włączyłam sobie telewizor. Wreszcie chwila spokoju. Zero szkoły. Zero problemów. Ale można było przewidzieć , że to tylko chwilowe.
- Ah, Jeongnim to było takie urocze! - zajęczała umma, wchodząc do dormu, na co skrzywiłam się - Oh, już jesteś. Jak w szkole? - zapytała z uśmiechem , ściągając buty.
- Mhm.. nieźle - mriknęłam , upijającspory łyk kakao.
- To dobrze. Jest coś do jedzenia? Umieram z głodu.
- Jeszcze pizza została - westchnęłam i ruszyłam do swojego pokoju. Nie chciałam patrzeć i słuchać tego typa.
- Gdzie idziesz?
- Do siebie?
- Nie będziesz jadła z nami?
- Nie jestem głodna - powiedziałam na koniec i trzasnęłam drzwiami.
Wzięłam do ręki telefon, który już od dłuższego czasu się świecił. Zobaczyłam, że mam kilka nieodebranych połączeń i wiadomość.
"Będę pod twoim dormem za... już jestem.
Taeil"
Spojrzałam na godzinę , o której mi to wysłał. Prawie godzinę temu. Wyjrzałam za okno , spodziewając się, że nikogo tam nie zastanę. A jedna. Chłopak chodził w tą i z powrotem, co jakiś czas opierając się o ogrodzenie. Westchnęłam cicho i zbiegłam na dół , zakładając po drodze dużą bluzę.
- Wychodzisz gdzieś? - zapytał Jeongnim.
- Nie twój interes - warknęłam i wyszłam przed dormu - Sunbae?
- Oh, Yumiś - Taeil spojrzał na mnie smutno - Jednak wyszłaś.
- Dopiero przeczytałam twoją wiadomość. Przepraszam,
- Nie szkodzi - westchnął i przyjrzał mi się uważnie - Ty i U-Kwon... naprawdę?
- Oh... to nie tak.
- A jak?
- Poprosił o spotkanie. Chciał porozmawiać... nic więcej.
- Ale się zgodziłaś... dlaczego?
- Sunbae! To było rozmowa. Dlaczego miałabym się nie zgadzać?
- Przyczepi się teraz do ciebie.. proszę nie daj się zwieść.
- Słucham?
- Jesteś dla mnie kimś ważnym. Rozumiem jeśli mnie odrzucisz, ale chcę żebyś była szczęśliwa. A z nim... z tym cholernym dupkiem.. nie będziesz.
- Sunbae - mruknęłam - Nie chcę się z nikim na razie wiązać. A Yukwon ... z nim tym bardziej nie.
- Z nikim?
- Z nikim. Przepraszam sunbae.
- Myślałem, że to w kawiarni coś dla ciebie.. ale nie przejmuj się. Rozumiem . Chcę tylko, żebyś była szczęśliwa.
- Nie chcę cię ranić. Naprawdę jesteś dla mnie ważny. Jesteś moim przyjacielem.
- Dziękuję za to. Szkoda , że nie mogę być kimś więcej.
- Ale... nie masz za co dziękować.
- Mam. Cieszę się, że ze mną wytrzymujesz - uśmiechnął się smutno - Pójdę już... dobranoc, Yumiś - dodał i odszedł w przeciwną stronę.
Westchnęłam ciężko i włożyłam ręce do kieszeni bluzy. Poczułam coś zimnego. Klucz. Od razu się rozpromieniłam i ruszyłam szybko w stronę szkoły. Po kilkunastu minutach dotarłam pod szkolną bramę. Spodziewałam się, że może być zamknięta, więc odeszłam kawałek w drugą stronę, i przecisnęłam się przez dwie szeroko rozstawione kraty.
- Nigdy chyba tego nie naprawią - uśmiechnęłam się do siebie - I dobrze.
Nie chciałam , żeby ktoś mnie przyłapał. Byłoby ze mną źle. Bardzo źle. Szybkim krokiem skierowałam się w stronę ogrodów. Gdy znalazłam się przed bramą od razu włożyłam klucz do zamka i przekręciłam go. Przestraszyłam się , kiedy brama okropnie skrzypnęła. Było to tak głośne, iż miałam wrażenie, że zaraz ktoś przybiegnie i będzie mi prawił kazanie. Odczekałam chwilę aż w końcu weszłam do środka i zamknęłam za sobą bramę, po czym zagubiłam się między alejkami różnych krzewów.
- Ehh... choć trochę spokoju... - westchnęłam i usiadłam na jednej z ławek.
- Więc jednak przyszłaś - poczułam czyjś dotyk na moim ramieniu - Myślałem , że jednak się nie zjawisz.
Odwróciłam się i ujrzałam w ciemności znajomą twarz. Od razu rozpoznałam kim jest chłopak, przez co mimowolnie mną wstrząsnęło.
- Zimno ci? - spytał , ściągając z siebie kurtkę i zarzucając mi ją ramiona.
- Jak ty.... - skrzywiłam się, a on tylko się uśmiechnął - Dlaczego dałeś mi klucz?
- A dlaczego nie? Widziałem jak patrzysz na to miejsce- westchnął cicho i spojrzał w niebo - Ale nie spodziewałem się ciebie o tej porze..
- Czekałeś tu?
Yukwon roześmiał się i zerknął na mnie spod grzywki.
- Na kogo miałbym czekać? nie tylko ty lubisz tu przychodzić.
-Ah .. rozumiem.
- Jak bardzo mnie lubisz? - zapytał nagle i przyjrzał mi się uważnie.
- C-Co? Czemu miałabym cię lubić? Nie znam cię na tyle dobrze, by móc cię oceniać.
- Hm.. to może.. poznamy się trochę bliżej? - szepnął, zbliżając się na niebezpieczną odległość, a kiedy zauważył mój przerażony wzrok, odsunął się i głośno zaśmiał - Uhh... zobaczysz...
- Co?
- Spotkamy się, prawda?
- Kiedy..? - ledwo powstrzymałam się od zająknięcia.
- Hm... zobaczy się - rzekł cicho i ułożył się wygodnie na ławce, opierając głowę na moich kolanach.
Uśmiechnęłam się mimowolnie, ale zaraz znów spoważniałam, kiedy chłopak zaczął się cicho śmiać.
- Daj mi rękę - rzekł bez wyrazu, a kiedy nie zrobiłam to o co poprosił sam po nią sięgnął i mocno ją objął.
- N-Nie powinniśmy już iść? - spytałam szybko , ale on pokręcił głową.
- Śpieszy ci się? Taeil na ciebie czeka?
- Nie zupełnie...
- Więc odpręż się i spójrz w niebo. Piękne, nie?
Nadymałam policzki i spojrzałam do góry. Rzeczywiście, niebo było wyjątkowo piękne. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem.
- Cieszą cię takie błahostki? - parsknął chłopak.
- Ciebie to by nawet pałac królewski nie ucieszył... - mruknęłam, zerkając na niego.
- A po co mi pałac? Już jeden mam...
- J-Jak to masz?!
- Ah, kiedy byłem mały zażyczyłem sobie taki na urodziny. Wybudowano mi go, ale... znudził mi się i chcę go sprzedać. Chcesz kupić?
- Zwariowałeś...
Chłopak uśmiechnął się pod nosem, a ja westchnęłam cicho. Był piękny , to prawda , lecz swoim zachowaniem coraz bardziej mnie do siebie zniechęcał.
- Która godzina? - spytał.
- Za chwilę pierwsza.
- Pierwsza?! - zerwał się na równe nogi i złapał mnie za rękę - Zmywamy się.
- C-Co? Ale dlaczego?
- Nie gadaj tylko chodź! - szarpnął i zaciągnął mnie w stronę bramy.
- Auć! Zaczekaj! O co chodzi?
- Obchód.
- Jaki obchód?
- Woźni, sprzątaczki i tak dalej - Yukwon wyszedł zza krzewu , ciągnąc mnie za sobą, ale zaraz potem cofnął się gwałtownie , tym samym wpadłam na niego.
- Auć! Co ty... - nie dokończyłam, bo Popular zakrył mi ręką usta.
- Zamknij się i chodź! - szepnął i znów zaczął ciągnąć mnie za rękę.
Przez pewien czas szliśmy w milczeniu , co chwilę przystając , a Yukwon rozglądał się wtedy i znów mnie za sobą ciągnął.
- Długo jeszcze - jęknęłam.
- Siedź cicho. Gdybyśmy wyszli wcześniej nie byłoby problemu! - szepnął i gwałtownie się zatrzymał, mocno przylegając do krzewów.
- Co?! - warknęłam - To twoja wina! Tobie się nigdzie nie śpieszyło!
- Ucisz się wreszcie! - syknął i zakrył mi usta dłonią, kiedy jasny snop światła padł w naszą stronę i zaczął się coraz to bardziej zbliżać.
- Kto tu jest? - zapytał woźny. Był on wielki. Ogromny. Miał ponad 2 metry wzrosty i był szeroki. Kiedy usłyszałam jak się do nas zbliża byłam przerażona, ale U-Kwon tylko szarpnął mnie i zaczął uciekać.
- No co się wleczesz?! Nie chcę mieć z nim kolejnego spotkania! - krzyknął do mnie i skręcił w alejkę, prowadzącą do bramy głównej.
- Kolejnego? - wydyszałam , ledwo za nim nadążając. Moja kondycja była strasznie słaba.
- Aish! Nie zadawaj pytań tylko biegnij! - dodał na koniec i pchnął mnie w stronę bramy - Dawaj!
- Szukam klucza!
- Streszczaj się! - warknął , pośpieszając mnie co chwilę, zerkając na woźnego poprzez ramię. Pan Seok nie owijał w bawełnę. Szedł w naszą stronę szybkimi , wielkimi krokami, świecąc latarką prosto na nasze twarze i klnąc do nas pod nosem. Było to jednak na tyle głośne, że wszystko usłyszeliśmy i zrozumieliśmy.
- Otwierasz?!
- Klucz.. nie ma go!
- Co?! Aish.. właź na górę!
- A-Ale..!
- Właź! - krzyknął i podsadził mnie, a ja posłusznie zaczęłam wdrapywać się po bramie. Nie ukrywam, że długo mi to zajęło i kiedy byłam w połowie drogi, Yukwon zaczął mnie doganiać. Na marne. Woźny Seok złapał go za nogę i niczym małą kukiełkę zrzucił na ziemię - No idź! - krzyknął za mną , gdy wielki bucior przygniótł go jak jakiegoś robaka.
Zerkając na niego na niego przez ramię , weszłam kawałek do góry i gwałtownie objęłam bramę jak najmocniej. Seok próbował mnie z niej strząsnąć mocno nią potrząsając. Przejście było solidne i ogromne.. tak jak i ten gościu. Nie odpuści. Zaczęłam powoli znowu wchodzić na górę , a kiedy z ledwością tam dotarłam, przeszłam na jej zewnętrzną stronę i schodząc kilka kroków w dół, zeskoczyłam z niej i spojrzałam na Yukwona, który próbował wydostać się spod uścisku buta Seoka. Wyglądało to komicznie.
- Sunbae.... - wydukałam i usłyszałam zgrzyt klucza w zamku.
- Na co czekasz? Spadaj zanim i ty będziesz miała kłopoty! - westchnął najpopularniejszy.
Gdy zauważyłam, że brama jest uchylona, a wielka łapa sięga do mnie, dosłownie czworakowałam tyłem , po czym pogrzałam do głównego wyjścia. Przecisnęłam się na zewnątrz i pobiegłam do dormu, nie oglądając się więcej za siebie.
Po kilkunastu minutach znalazłam się na miejscu. Nie chciałam rozmawiać o tym co się stało z moją ummą. Jeszcze ten jej fagas się doczepi.
- Gdzieś ty na miłość boską była?! - zaszlochała umma. Jej wyraz twarzy nie był przyjemny. Wykazywał złość , a jednocześnie ulgę - Jest prawie druga w nocy. Marsz na górę młoda damo! Jutro sobie porozmawiamy - jej głos nagle przybrał ostrego tonu, a Jeongnim tylko wpatrywał się we mnie.
Westchnęłam cicho i udałam się do swojego pokoju. Dopiero , kiedy przejrzałam się w lusterku, zrozumiałam, że nadal mam na sobie kurtkę Yukwona. Ściągnęłam ją z siebie i wciągnęłam nosem zapach perfum, którymi pachniało ubranie.
Cudowne. I mega drogie. Francja? Chyba tak.
Odłożyłam jego kurtkę na oparcie krzesła i udałam się do łazienki. Byle zmyć z siebie to wszystko. Zrzuciłam przepocone ubranie i weszłam pod prysznic, odkręcając ciepłą wodę. Rozmyślałam nad dzisiejszym dniem. Dopiero teraz do mnie dotarło, co się stało. Nie dość, że spędziłam ten wieczór sam na sam z Yukwonem to teraz nogi się pode mną ugięły. Zostawiłam go samego z woźnym. Woźnym Seokiem. Przecież ten facet mógł mu zrobić wszystko! Dosłownie wszystko. Ale co mogłam zrobić? Powinnam powiedzieć ummie? A może tam wrócić? Nie.. obydwie propozycje zbyt ryzykowne.
Westchnęłam , poddając się i na ledwo trzymających się nogach, wyszłam, przebrana i ogarnięta, z łazienki i udałam się do swojego pokoju. Zgasiłam światło i położyłam się. Nie mogłam zasnąć. Nie byłam w stanie. Bałam się o Yukwona. Ale co mu może się takiego stać? To duży chłopak. Po co w ogóle zawracać nim sobie głowę? Mimo wszystko się martwiłam...
Zamknęłam oczy , ale nie zasnęłam. Nie mogłam. Nie potrafiłam. Bardzo mnie to wszystko męczyło. Aż za bardzo.